Bezruch, bezczyn, bezwszystko.
Gnuśnieję w domu, od tygodnia ( z małymi przerwami w gnuśnieniu) , a czuję jakby minął z miesiąc odkąd wyszłam ostatni raz z domu. Faktem tłumaczącym mogłoby być to iż jestem chorusieńka i grozi mi ślepota na jedno oko, aczkolwiek nie umiem się tłumaczyć takimi banałami.
Co prawda byłam wczoraj na piwku w pubiku z jedną z moich studyjnych koleżaneczek aczkolwiek wypad ten nie był w stanie zaspokoić moich marzeń o podbijaniu wielkiego świata i obcowania z ludźmi. Dodatkowo moja koleżaneczka wyżej wspomniana skrzywdziła mnie wielce tym, iż raczyła wziąć udział w rekrutacji do programu " summer camps"! Mało tego! Zakwalifikowała się wraz ze swym chłopem i razem jadą do CHIN! do CHIN!!! Na 1,5 miesiąca! Beze mnie! bo wspomnę także, że rekrutacja zakończona. Będą się tam opiekować dziećmi, uczyć ich angielskiego i grać w piłkę nożną, siatkową , lekarską i nie wiem co jeszcze. Oczywiście na koszt nie swój własny. Pięknie.
Obiecałam jej, że jej tego nie wybaczę do końca naszych wspólnych dni :( Chyba dobrze robię, prawda?
Powtarzam sobie w duchu, że ja jej jeszcze pokażę i jeszcze będzie mi zazdrościć. Obecnie ONA zazdrości mi wyjazdu erasmusowego do Belgii, także jest to jakieś tam dla mnie pocieszenie. W minimalnym stopniu toteż oczywiście chęć zemsty zostaje.
Jako, że dawno nie miałam do kogo japy otworzyć, spotkanie wczorajsze mnie jednak ciut uspokoiło. Gadałyśmy o podróżowaniu. Ja z punktu widzenia czysto teoretycznego zasypywałam ją wyczytanymi w internecie mądrościami, ONA mnie z punktu widzenia praktycznego. Idealne połączenie. Może kiedyś uda nam się zaplanować coś razem. I wish. Do podróżowania trzeba mieć:
ciut odwagi ( wieeeeem, to głupie),
ciut zasobny portfel ( zawsze na minusie) i
ciut fajnego i żądnego poznawania świata kompana.
Ja nie znalazłam jeszcze tego 3 czynnika, który pomógłby mi sprostać i pokonać pozostałe 2 czynniki. Co wydaje mi się dziwne i zasmucające, ze młode osoby, które ja znam i , z którymi mi dobrze, są takie zamknięte, bo nawet chęci nie mają, albo podróż im się wydaje mega kolosalnym wydatkiem, jakby mieli w planach lot na wyspę Bali co najmniej! No ale już. Może kiedyś me marzenia podróżnicze willkomtru.
Jest w tym odrobina kokieterii, a owszem ponieważ przecież jadę do Belgii
(tralalalala) a Belgia to heart of ojrop i byłoby grzechem nie skorzystać z takich nadażających się okazji podróżniczych. Francja, Holandia, Niemcy, Londyn. Jak Bóg da to może i dalej.
Także ten, coś mnie natchnęło na taki pseudorefleksyjny wpis.
PS: Irytują mnie ludzie
edit: ku dopełnieniu mej goryczy i bólu obejrzałam sobie "Godziny". Film zacny, jednak wpędzający w nastrój refleksyjno - autodestrukcyjny.
Wam życzę miłego wieczoru ubogiego w tego typu sentymentalne bzdety :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz