środa, 4 maja 2011

No tego to ja się nie spodziewałam!
Nie wiem co we mnie takiego jest co czyni mnie taką fajną i taką godną, aczkolwiek cokolwiek to by nie było uczyniło ze mnie świadkową po raz drugi! Śluby tydzień po tygodniu, wieczory panieńskie tydzień po tygodniu, w tym z jednego panieńskiego będę musiała pędzić prosto do domu Panny Młodej , która spoza Łodzi pochodzi i poza Łodzią ślub i wesele wyprawia! No szok. Jestemwszokujestemwciąży, jestemwszokujestemwciąży!
Dowiedziałam się dziś, gdy to w ramach socjalizacji umówiłam się na spotkanie z autorką zamieszania. Oczywiście wiedziałam, ze na wesele zaprosi ale TEGO nie mogłam się spodziewać. W życiu by mi to do głowy nie przyszło. Spytałybyście o co tyle zamieszania? No to Wam powiem, że jako dziecko chowane w buszu i dziczy nie uraczyłam nigdy swoją obecnością żadnego wesela, ba! nawet ślubu. Jednakże wiem ze słyszenia, że to trzeba być godnym żeby być świadkiem. No i maj drim kejm tru i oto jestem , uhonorowana dwukrotnie! Jestem godna. Dla mnie to duuuuuuuże "wyróżnienie". Oczywiście dumnam jak paw, albo i nawet pawie dwa. Mojego entuzjazmu możecie nie podzielać ale pal licho. Ważne, że JA czuje jakby mi kto nieba rąbka uchylał.
W ramach socjalizacji też chyba mój brzuch zaczął domagać się pożywienia w drodze powrotnej do domu, co objawiało się donośnym burczeniem. Jakże można połączyć socjalizację z burczeniem w brzuchu? Ano tak, że Pani towarzyszka z krzesła obok w autobusie raczyła mnie przepojonym miłością i troską wzrokiem i na głos zaczęła prawic tyrady, że to dzieci niedożywione chodzą, że biedne dziecię z prowincji, i ze ona biedne dziecię z chęcią nakarmi zawartością swojej nieeko siaty. Dziecię, bo wyglądam na lat 16- żeby była jasność.
W domu czekał na mnie osławiony przez siostrę serniko-brownies z malinami, dla którego postanowiłam naruszyć swoje postanowienia żywieniowe. Otóż... nie warto było. Ohydne to to jak nie wiem. Tak samo jak muffiny z malinami i białą czekoladą, które siostra wytwarza hurtowo, wydajniej niż niejedna fabryka. Takie zestawienia nie dla mnie. Najchętniej zjadłabym coś tłustego, no ale wiadomo, postanowienia żywieniowe zobowiązują.
;*

8 komentarzy:

  1. Ano ...ja nie podzielam Twojego entuzjazmu ;p nie lubię wesel ani żadnych tego typu spędów rodzinnych :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie moja rodzina, nie mój spęd. Na szczęście to nie ja będę musiała się męczyć faktem, że wuja, którego widzę na weselu, nie widziałam przedtem nigdy. Nie ja się będę użerać z rodziną. Ja tam idę się najeść, napić , nacieszyć oko i powspierać moje Panny Młode ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Na weselu byłam raz, wspominam dobrze, ale świadkową nie byłam nigdy, czekam na ślub mojej przyjaciółki, ale to jak widzę dalej niż bliżej...

    Co Ci nie pasuje w czekoladzie z malinami?? Mmmmm:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie możesz czuć się dumna ale ja nie chciałabym być na Twoim miejscu. Jednak to wynika przede wszystkim z mojego lenistwa. :))) To tyyyyylllleeee zobowiązań... :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też się szykuję na 3 wesela w to lato i jestem bardzo podekscytowana samym faktem, że mój chłopak będzie świadkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. UWAGA KONKURS, UWAGA GIVEAWAY!!! ZAPRASZAM DO SIEBIE!!! :)
    MY PRIVATE SPOT

    OdpowiedzUsuń
  7. o kurczę, nie zazdroszczę, choć jakby nie patrzeć możesz czuć się dumna, wyróżniona i w ogóle wow! ;)
    moje testowania wzięły się z rozmów z menagerami tych marek ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja nie lubię wesel. Trzeba się bawić i weselić i tańcować i się radować :/. Ja mam żywieniowe fazy i teraz mam fazę jadłowstrętu i mi nie dobrze na myśl samą. Mam nadzieję że faza wiecznego głodu nie przybędzie prędko. Ja robię pyszne muffiny otrębowe z białą czekoladą i morelami. Pamiętam że były pyszne ale teraz to emanuje obrzydliwością. A ja ładne rzeczy znalazłam co? :D

    OdpowiedzUsuń